
Publikacja „Tina słucha swojego brzucha” to opowieść edukacyjna skierowana do dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, wspierająca rozwój kompetencji związanych ze świadomym jedzeniem oraz odczytywaniem sygnałów wysyłanych przez organizm. Tekst w sposób przystępny i naturalny porusza zagadnienia związane z żywieniem intuicyjnym, regulacją apetytu, budowaniem zdrowych relacji z jedzeniem oraz umiejętnością odróżniania głodu fizjologicznego od emocjonalnego.
Tytuł: Tina słucha swojego brzucha |
Autor: Katarzyna Mikulska |
Wydawnictwo: Wielokropki |
Liczba stron: 32 |
Rok wydania: 2025 |
Konstrukcja narracyjna i walory dydaktyczne
Fabuła książki oparta jest na codziennych doświadczeniach dziewczynki – Tiny – oraz jej najbliższej rodziny. Elementy fabularne, takie jak wspólne przygotowywanie posiłków, wycieczka do lasu czy piknik z rówieśnikami, stanowią tło dla ukazania mechanizmów regulacji łaknienia oraz wpływu środowiska społecznego na wybory żywieniowe dziecka.
Należy podkreślić, że narracja została poprowadzona w sposób, który odzwierciedla naturalne sytuacje, mogące występować w życiu dziecka: odmowa spróbowania nowej potrawy, zakończenie posiłku w odpowiedzi na sygnał sytości, presja rówieśników związana ze spożywaniem słodyczy czy różnice w podejściu dorosłych do jedzenia. Takie podejście wzmacnia wartość dydaktyczną książki, ponieważ przekazuje treści edukacyjne w kontekście codziennych wyborów, a nie poprzez sztuczne moralizowanie.
Promowanie żywienia responsywnego i regulacji apetytu
Jednym z głównych walorów omawianej publikacji jest propagowanie zasad żywienia responsywnego. Tina kilkakrotnie podejmuje decyzję o zakończeniu posiłku, kiedy czuje się najedzona, niezależnie od oczekiwań otoczenia. Rodzice dziewczynki akceptują te sygnały, nie zmuszając jej do jedzenia „do końca”, co jest zgodne z zaleceniami dotyczącymi wspierania samoregulacji spożycia pokarmu u dzieci.
Kontrastowo przedstawiono sytuację Tymka, którego matka wymaga zjedzenia całej porcji obiadu przed możliwością spożycia deseru. Narracja pokazuje negatywne skutki takiego podejścia – dziecko je mechanicznie, bez uczucia głodu, co może prowadzić do zaburzenia zdolności do prawidłowego rozpoznawania sygnałów głodu i sytości.
Problem restrykcji i nadmiernego ograniczania dostępu do słodyczy
Ważnym zagadnieniem podjętym w książce jest wpływ restrykcyjnych zakazów na zachowania żywieniowe dzieci. Postać Leosia obrazuje mechanizm nadmiernego spożycia słodyczy w sytuacji braku stałego, zrównoważonego dostępu do tych produktów. Chłopiec ukrywa jedzenie słodyczy, spożywa je w sposób kompulsywny, co w dłuższej perspektywie może prowadzić do problemów w relacji z jedzeniem.
Wskazanie na zjawisko tzw. „efektu zakazanego owocu” jest zgodne z aktualnymi stanowiskami psychodietetyki oraz nurtu edukacji żywieniowej skoncentrowanej na budowaniu zdrowych relacji z jedzeniem, a nie na restrykcyjnej kontroli.

Aspekty społeczne i komunikacyjne
Książka promuje również właściwe postawy komunikacyjne w rozmowach o jedzeniu. Tata Tiny unika wartościowania produktów jako „zdrowych” i „niezdrowych”, zamiast tego tłumaczy dzieciom, że jedzenie ma funkcję dostarczania energii i wspierania dobrego samopoczucia. To podejście zmniejsza ryzyko kształtowania u dzieci nadmiernie restrykcyjnych przekonań na temat diety oraz sprzyja wypracowywaniu elastycznego, opartego na świadomości podejścia do odżywiania.
Narracja podkreśla również znaczenie indywidualnych różnic w preferencjach smakowych oraz potrzebach żywieniowych. Tina, która odmawia zjedzenia wędzonej makreli podczas kolacji, z czasem akceptuje jej smak w nowej formie – jako składnika pasty twarogowej. Przykład ten ilustruje zasadę stopniowego oswajania się z nowymi produktami i potrzebę wielokrotnej ekspozycji na nieznane smaki.
Podsumowanie
„Tina słucha swojego brzucha” to wartościowa publikacja edukacyjna promująca podejście oparte na szacunku do sygnałów ciała, wspieranie autonomii żywieniowej dziecka oraz kształtowanie pozytywnej relacji z jedzeniem. Opowieść jest spójna z aktualnymi wytycznymi w zakresie żywienia dzieci oraz z nurtami psychodietetyki, takimi jak żywienie intuicyjne i żywienie responsywne.
Publikacja może być z powodzeniem wykorzystywana w pracy dietetyków dziecięcych, psychodietetyków oraz edukatorów zdrowotnych jako narzędzie wspierające rozmowy o jedzeniu z dziećmi i rodzicami. Rekomenduję ją również jako wartościową lekturę uzupełniającą dla studentów dietetyki zainteresowanych tematyką żywienia dzieci w ujęciu praktycznym i psychologicznym.
* * * * *
Wywiad z autorką – Katarzyną Mikulską
Co było pierwszym impulsem do napisania historii Tiny?
W swoim życiu przeszłam wiele naprawdę różnych diet. Wszystkie bazowały na ciągłych nakazach i zakazach, a wszelkie słodycze były mi przedstawiane jako „zło wcielone”, którego należy za wszelką cenę unikać. A ja lubiłam słodycze i żaden mus z banana, awokado i kakao jakoś nie chciał zastąpić mi Snickersa. Te jedzeniowe restrykcje sprawiały, że żyłam w ciągłym napięciu, poczuciu winy i frustracji. Moja relacja z jedzeniem była bardzo burzliwa i trudna.
Kiedy zostałam mamą, wiedziałam, że nie chcę tego dla mojej córki. Zaczęłam szukać książeczek, które pomogłyby nam te sprawy uporządkować, wyjaśnić, ale… nic takiego nie znalazłam. Wszystkie książki, z którymi się zetknęłam, jedynie potęgowały restrykcje, od których przecież chciałam odejść. Brakowało mi na rynku bardziej współczesnego podejścia do diety – takiego, w którym nie funkcjonują wyłącznie nakazy i zakazy. Takiego, które nie przedstawia idealnej (i mało realnej) wizji jedzenia, która wciąż każe coś ograniczać, coś wyliczać lub do czegoś się przymuszać.
A skoro takiego tytułu nie znalazłam – postanowiłam wydać go sama.
Dlaczego zdecydowała się Pani opowiadać o jedzeniu przez pryzmat codziennych przygód?
Wychodzę z założenia, że książki dla dzieci powinny być przede wszystkim ciekawe, a ich czytanie – wciągające i przyjemne. Pewnie można było wymyślić jakąś prostą historię, z akcją osadzoną wyłącznie przy stole, ale czułam, że nie chcę iść na łatwiznę. Długo zastanawiałam się nad umiejscowieniem akcji, nad przebiegiem fabuły i odpowiednimi proporcjami poszczególnych wątków. Zależało mi na tym, żeby książka dawała maksimum wartości i maksimum frajdy. To nie mogła być „przegadana” historia, którą dziecko szybko się znudzi. Chciałam, żeby to była opowieść, do której dzieci chętnie będą wracać.
Czy postać Tiny ma swój pierwowzór w rzeczywistości?
I tak i nie. Jeśli chodzi o wygląd Tiny, to jest to wyłącznie wynik wizji artystycznej. Natomiast pewne cechy charakteru czy upodobania bohaterki zaczerpnęłam, obserwując moją córkę. Co ciekawe pewne wzorce zadziałały też w drugą stronę – to Tina najpierw zaczęła rysować, aby poradzić sobie z emocjami, które przeżywa – a obecnie robi to także moja córa. Taki obrót spraw jeszcze wyraźniej mi pokazuje, że dzieci naprawdę chłoną to, co im czytamy, a książki dla dzieci mają wielką moc.
Jakie największe wyzwanie napotkała Pani podczas pisania tej książki?
To zdecydowanie najbardziej wymagająca z moich książek (a napisałam ich łącznie sześć). Największym wyzwaniem był wybór konkretnych aspektów, które książka poruszy – zdrowa relacja z jedzeniem to temat niesamowicie szeroki, a ja wiedziałam, że do dyspozycji mam jedynie 32 strony.
Zwykle moje książki piszę sama, dopiero później konsultuję je ze specjalistami i wprowadzam ewentualne poprawki. Tu było inaczej. Cały proces zaczął się od spotkania z dietetyczką kliniczną i bardzo szczegółowego omówienia tematu. Zasięgałam też opinii mam, które obserwują mnie w sieci i pytałam o konkretne wyzwania, z którymi się zmagają na co dzień.
To wszystko trzeba było później umiejętnie połączyć, dostosować słownictwo i odpowiednio „ubrać” w fabułę. Naprawdę liczył się każdy szczegół – czy tata Tiny na wycieczkę spakuje sobie chipsy, czy to już będzie przesada? Czy oprócz przekąski będzie miał jakąś wypasioną kanapkę z hummusem i mnóstwem warzyw, czy może jednak nie będziemy tak idealizować i postawimy na zwykłą kanapkę i pomidora w całości? ;) Na pozór wydaje się, że to mało ważne decyzje, ale w kontekście książki, która porusza temat zdrowej (i normalnej) relacji z jedzeniem, każde najmniejsze „potknięcie” mogłoby wpłynąć na jej przekaz.
Czy według Pani dzieci naturalnie „słuchają swojego brzucha”, zanim dorośli im to utrudnią?
Myślę, że tak. Dzieci czują i rozumieją dużo więcej, niż nam się wydaje. To my, dorośli, martwimy się, że dziecko je „za mało”, namawiamy do zjedzenia kolejnej łyżeczki „za mamusię”, a później obiecujemy batonika w nagrodę za zjedzony obiad. Albo wręcz przeciwnie – słodycze i przekąski stawiamy w roli zakazanego owocu i (w trosce o dziecko) każemy mu zjadać warzywa, tym samym generując wokół jedzenia ogromne napięcie. Łatwo zapominamy, że ludzki organizm jest mądry i często sam potrafi o siebie zadbać.
Oczywiście nie chodzi mi o to, że w kwestii jedzenia powinniśmy zostawić dziecko samo sobie. Najlepiej jeśli my, rodzice będziemy przewodnikami, ale ostateczną decyzyjność zostawimy dziecku.
Czego dorośli mogliby się nauczyć od Tiny, jeśli chodzi o podejście do jedzenia?
Myślę, że przede wszystkim tego, że życie może być prostsze, jeśli sami nie będziemy go sobie utrudniać. W dzisiejszym świecie bardzo łatwo jest wpaść w pułapkę rodzicielskiego perfekcjonizmu – zewsząd bombardują nas wytyczne co robić, jak robić, co mówić, czego unikać itp – słuchając tego, czasami można oszaleć. Nie zaprzeczam, że ta cała wiedza jest ważna i potrzebna (sama staram się świadomie wychowywać moją córkę), ale jak ze wszystkim w życiu – dobrze czasem wrzucić na luz i wiedzieć kiedy można trochę odpuścić.
Jaką najważniejszą zasadę żywieniową chciała Pani przekazać dzieciom poprzez tę historię?
Osobiście wybrałabym przekaz, że nie musimy dzielić produktów na zdrowe i niezdrowe. Jedzenie zajmuje nam ogromną część życia i szkoda by było codziennie fundować sobie dodatkowe napięcia, zakazy i nakazy. Prawda jest taka, że żyjemy w świecie, w którym nie sposób opędzić się od reklam coraz to nowych ciastek czy batonów, nie sposób nie minąć gdzieś po drodze McDonalda czy innego fast fooda. Wszystko jest dla ludzi. Grunt żeby mieć rozsądek i umiar.
Która scena w książce była dla Pani osobiście najbliższa?
Trudne pytanie. Może nie będzie to scena, ale – sceneria. Góry Sowie to miejsce, w którym się wychowałam. Do dziś pamiętam jak z rodzicami i siostrą wędrowaliśmy różnymi szlakami, odwiedzaliśmy schroniska i miejscowe zabytki. Pamiętam drewniane rzeźby, kamienne niedźwiedzie i leśne ścieżki, które czasem wiły się „zbyt długo”. Jestem wdzięczna rodzicom za te wszystkie małe wyprawy i za to, że dziś mogę wracać tam z ogromnym sentymentem.
Czy planuje Pani kolejne przygody Tiny związane z jedzeniem lub emocjami?
Z jedzeniem póki co – nie, ale z emocjami – jak najbardziej (chodzi mi po głowie kilka ciekawych pomysłów). Lubię iść pod prąd i poruszać nie do końca oczywiste tematy.
Aktualnie pracuję nad nową serią, która ukaże się w październiku – będzie merytorycznie, lekko i zabawnie. A do Tiny wrócę w kolejnym roku.
