Co przedszkolak je?

Avatar photo
co je przedszkolak

Wydawać by się mogło, że z dietą niemowlęcia karmionego mlekiem matki problem jest niewielki – wystarczy kontrolować własny sposób żywienia, bo wszystko to, co jemy i tak wpływa na skład pokarmu. A co się dzieje później, po odstawieniu mleka?

Pierwszy rok to okres bardzo trudny dla dziecka i jego rodziców. W tym momencie przechodzi on z diety „niemowlęcej” na „dorosłą”. I tu zaczynają się schody. To niedobre, to zbyt gorzkie, a tego nie zje. U dzieci w tym wieku bardzo często obserwuje się zjawisko neofobii żywieniowej, czyli strachu przed nowym pożywieniem. Niestety, rodzice którzy ulegają temu zjawisku i rezygnują z kolejnych prób podania dziecku nieznanych produktów, mogą zmagać się z tym problemem jeszcze przez długi czas. Jest to bowiem jeden z wielu czynników, które wpływają na wystąpienie złych nawyków żywieniowych u dzieci i wiąże się z wykształceniem ich preferencji żywieniowych w późniejszym wieku. A co to oznacza w przyszłości? Co prawda będziemy mogli kontrolować, co się podaje przedszkolakowi na obiad, ale rzadko kiedy wpłyniemy na to, co on rzeczywiście zje.

A złych nawyków żywieniowych może być, i niestety jest, mnóstwo. Unikanie śniadań, spotykane głównie u dzieci w wieku szkolnym. Zbyt małe spożycie produktów mlecznych i pełnoziarnistych. Omijanie głównych posiłków i zastępowanie ich kiepskiej jakości przekąskami.

A co w ramach tych przekąsek wybierają? Przecież nie warzywa! Badania wykazują, że ten rodzaj żywności jest na ostatnim miejscu listy ich preferencji żywieniowych. Zamiast tego najczęściej wybieraną przekąską są słodycze i wyroby cukiernicze. Na kolejnych pozycjach listy znalazły się słodzone napoje mleczne i (w końcu coś zdrowego!) owoce. Czy mamy wymieniać dalej tę koszmarną listę nawyków? Chyba lepiej skupić się na tym, co zrobić, żeby o tych złych zwyczajach żywieniowych dziecko nawet nie pomyślało.

Zacznijmy od podstaw – mleko matki. Nie od dziś wiadomo, że jest to najlepszy pokarm dla niemowlęcia. Jego smak zależy od diety matki, dzięki temu przyzwyczajamy niemowlaka do różnych smaków już od najmłodszych lat, a maluch wykazuje większe skłonności do zaakceptowania nieznanych produktów. W przeciwieństwie do mleka modyfikowanego, które wprowadza nieustannie jedno i to samo wrażenie smakowe do diety niemowlaka.

Kolejną kwestią jest urozmaicenie diety. Dzieci generalnie nie lubią nowości na talerzu, to fakt. Ale nie warto się poddawać zbyt szybko. Bardzo często główkujemy, jakby tu namówić przedszkolaka do zjedzenia warzyw. Nie jest to proste zadanie i wymaga od rodziców sporej inwencji, wyobraźni i cierpliwości. Po pierwsze – nie stawiajmy poprzeczki zbyt wysoko. Wiadomo, niektóre warzywa są uznane za łatwiejsze do wprowadzenia, a inne nie. Te o bardziej słodkawym smaku, jak marchewka czy pomidor, będą lepiej akceptowalne niż warzywa o bardziej mdłym smaku (korzeń pietruszki, sałata). A co zrobić, gdy nawet zmiana produktu nie daje rezultatów? Najważniejsze to nie poddawać się! Wykazano, że im częściej dzieci spotykają się z warzywami, do których nie są przekonane, tym szybciej mija im przed nimi strach. Warto też spróbować tak przygotować posiłek, żeby samym widokiem zachęcał naszego przedszkolaka do zjedzenia.

Dziecięce zwyczaje żywieniowe z dużej mierze zależą od nawyków żywieniowych rodziców. Już od pierwszych lat życia najmłodsi członkowie rodziny bacznie ich obserwują. Dziecko wychowywane w rodzinie, której dieta opiera się w większości na żywności typu fast food, nasyconych tłuszczach i wysokich dawkach cukrów prostych najprawdopodobniej samo będzie wybierało takie pokarmy już w niedalekiej przyszłości. Co więcej, dzieci są tak przywiązane do rodziców, że to ich wzór jest dla nich najważniejszy. Przedszkolak chętniej zje produkty, które widzi na talerzu własnej mamy, niż takie, które spotyka w posiłkach osób często spotykanych, ale obcych (jak na przykład opiekunka czy przedszkolanka).

Tak samo istotny wpływ na nawyki żywieniowe ma to, co jemy, jak również to, jak jemy. Dlatego tak bardzo istotna jest panująca przy stole atmosfera. Dania jedzone w biegu lub przywodzące wspomnienia rodzinnej kłótni nie będą tak chętnie odbierane jak te, które zostały w przeszłości spożyte w spokoju, w obecności całej rodziny. Również produkty podawane dziecku podczas choroby nie będą wzbudzały w nim tak pozytywnych emocji jak te, które są spożywane w okresie zdrowia. Oznacza to, że wspomnienia wszelkiego rodzaju dyskomfortu łączą się z ograniczeniem akceptacji pożywienia.

Wielu rodziców chciałoby, żeby ich dziecko nie powielało w życiu ich własnych błędów. Dotyczy to również błędów żywieniowych. Należy jednak pamiętać, że nadmierna kontrola może doprowadzić do efektów zupełnie odwrotnych. Jednym z często pojawiających się „zachowań nadgorliwego rodzica” jest chorobliwe ograniczenie dostępu do wszystkiego, co niezdrowe i przewrażliwienie na punkcie ilości spożywanej żywności. Dziecko w tym momencie czuje na sobie dużą presję i, nawet gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy, może to wpłynąć na jego nawyki żywieniowe. Jak wykazały badania, takie zachowania rodziców w pierwszym okresie skutkują rzeczywiście wzmożoną uwagą dziecka na to, co je. Jednak po pewnym czasie sytuacja odwraca się do góry nogami i prowadzi do nadmiernego spożycia i przyrostu masy ciała. Podsumowując – nadmierna kontrola rodzicielska może wiązać się ze spadkiem samokontroli dziecka.

Kolejnym nagminnie powtarzanym błędem jest usilny nacisk i zmuszanie dziecka do jedzenia. Z daleka wygląda to na „syndrom babci”, która usilnie próbuje uszczęśliwić swojego wnuczka kolejnym kawałkiem ciasta. Niestety, strach rodziców przed tym, że dziecko będzie lub jest niejadkiem również może mieć niekorzystne konsekwencje. Nie zmuszajmy dziecka do „wylizania talerza” i zjedzenia całego dania za wszelką cenę – po pewnym czasie podobne zachowanie wywoła wręcz odwrotny skutek. U tak wychowywanych dzieci w późniejszych latach można zauważyć niechęć do spożywania warzyw i owoców, zwłaszcza gdy we wczesnym dzieciństwie rodzice usilnie namawiali malucha do zjedzenia właśnie tych produktów. Dziecko, które od maleńkości było wręcz „atakowane” zdrową żywnością już od najmłodszych lat najprawdopodobniej będzie wykazywało większe zainteresowanie „produktami zakazanymi”, na przykład wysokotłuszczowymi.

We wszystkim należy zachować umiar. Oczywiście nie polecamy zaniechania jakiejkolwiek kontroli nad talerzem własnego dziecka, ale pamiętajmy że nadmierna kontrola również może przynieść niepożądane efekty. Czy nie lepiej jest skupić się na swojej diecie i pokazać maluchowi jak wygląda zdrowa dieta na własnym przykładzie, zamiast rozszerzania listy „produktów zakazanych”? Nie nagradzajmy przedszkolaka wizytą z McDonald’s, ale zróbmy razem z nim zdrowy posiłek. Namawiajmy go do jedzenia zdrowych produktów, nie usilnie, ale z wyobraźnią. Włóżmy w to trochę wysiłku, a efekty będą widoczne w całym jego przyszłym życiu! W końcu każdy Wasz ruch ma wpływ na jego przyszłe zwyczaje żywieniowe. I wprowadźmy do wspólnego życia trochę ruchu. Rodzinny spacer lub wycieczka rowerowa? Podpisuję się pod tą propozycją obiema rękami, każdym długopisem!