Przystanek Cisna, Kuchnia wege w sercu Bieszczad [RECENZJA]

Avatar photo

Bieszczady od lat kojarzą się z niezmąconą przez działanie człowieka przyrodą, pięknymi krajobrazami, wytchnieniem od zatłoczonych miast i obcowaniem z naturą. Dla osób, które utknęły w kieracie korporacyjnego życia są pomysłem na urlopową ucieczkę od zgiełku i cywilizacji.

Tytuł: Przystanek Cisna. Kuchnia wege w sercu Bieszczad
Autor: Katarzyna Rozmysłowicz
Wydawnictwo: Publicat
Ilość stron: 248
Rok wydania: 2019

Przystanek Cisna

To samo skojarzenie towarzyszyło autorce – pani Katarzynie Rozmysłowicz, która po raz pierwszy zawitała w te strony jako młoda dziewczyna i postanowiła związać się z Bieszczadami, a dokładniej z Cisną, na stałe. Autorka prowadzi tam swój pensjonat, w którym dba o swoich gości także kulinarnie. Pełna pasji i pozytywnej energii wykorzystuje produkty regionalne, sezonowe, a także te pochodzące z własnej przydomowej uprawy.

Książka przepięknie wydana, oprawiona w twarde okładki wspaniale współgra z barwnymi fotografiami, przedstawiającymi sielskie życie Bieszczad. Zdjęcia pensjonatu, ukwieconych łąk, pastwisk, strumieni i malowniczych pagórków są potwierdzeniem dzikości i naturalności tego miejsca kraju.

Kuchnia wege 365 dni w roku

Treść „Przystanka Cisna, Kuchnia wege w sercu Bieszczad” rozplanowana jest zgodnie z porami roku, co w naturalny sposób przeprowadza czytelnika przez zmieniający się wraz z upływem miesięcy asortyment produktów. W kolejnych z czterech pór roku autorka zgrupowała przepisy na przystawki i przekąski, zupy i dania główne, desery oraz przetwory.

Obecnie w wielu pozycjach książek przepisowych znaleźć można podpowiedzi jak przygotować domowe dżemy, powidła, kompoty, kiszonki, pikle czy soki i syropy. To istny powrót do naszych tradycji kulinarnych, o których przez okres około 20 lat mało kto pamiętał – a ci którzy się na ich przygotowanie porywali, byli uznawani za cierpiących na nadmiar czasu hippisów lub osoby nie potrafiące dokonać wyboru z oferty sklepowej.

Na szczęście obecnie przetwory postrzegane są jako produkty o działaniu prozdrowotnym. Zamykanie w słoiki najwartościowszych, dojrzałych i sezonowych warzyw i owoców ma sens. W książce Przystanek Cisna, Kuchnia wege w sercu Bieszczad znaleźć można przepisy między innymi na przetwory z czosnku niedźwiedziego, przez wielu specjalistów określanego mianem superfood.

Pani Rozmysłowicz podaje tu inspiracje na przecier, nalewkę oraz pesto z tej rośliny. W letnich przepisach znalazły się konfitury malinowe i morelowe oraz pionierskie rozwiązanie na bundz w zalewie ziołowej. Moim osobistym faworytem są jesienne grzyby w zalewie miodowej oraz marynowane rydze w miodzie. Nie kojarzyłam grzybów jako dania na słodko ale myślę, że warto spróbować. Do oryginalnych dań można zaliczyć także cebulę w winie czy smażony w cukrze ananas z miętą.

Dla dorosłych czytelników poleciłabym nalewki – z kawy czy tarniny – na załączonych zdjęciach przywodzą na myśl ekskluzywne zakończenie wieczoru w dobrej restauracji.

Zobacz również
pieczarki

Jako, że jestem wielką fanką deserów, w książce Przystanek Cisna, Kuchnia wege w sercu Bieszczad znalazłam naprawdę pokaźną garść inspiracji. Pieczone gruszki, śliwki z kruszonką, biszkopt z bitą śmietaną i malinami czy zapiekane jabłka łączą pyszne sezonowe owoce z odrobiną słodyczy i przypraw.

Są w dodatku łatwe w przygotowaniu, a na zamieszczonych w książce ilustracjach wyglądają jak w najlepszej cukierni. Osoby preferujące wytrawne smaki znajda tu proste tradycyjne dania jak zupa ogórkowa, racuchy z płatkami owsianymi, zupa krem z zielonego groszku, cukinia smażona z czosnkiem czy placki ziemniaczane.

Ci, którzy lubią kuchenne innowacje mogą spróbować przyrządzić cykorię duszoną w białym winie, smażone rydze w piwie, ziemniaki z cytryną czy kapustę tandoori.

Podsumowanie

Książka Przystanek Cisna, Kuchnia wege w sercu Bieszczad jest połączeniem książki przepisowej i impresji autorki, ilustrowanej sielskością Bieszczad. Czytelnicy zafascynowani ideologią slow life będą bardzo zadowoleni z zakupu książki, która pozwoli im się choć na chwilę przenieść w rzeczywistość tworzoną przez te najmniej odkryte polskie góry.